Serial The Fall – kolejna świetna pozycja na mojej liście. Znowu paroodcinkowy brytyjski kryminał z psychopatą w tle. Dla odmiany od Luthra skupia się nie tyle na wyświetleniu genezy zła, ile na męskiej kulturze gniewu i przemocy. Dobrze zresztą skontrastowanej postacią głównej bohaterki Stelli Gibson (zagranej ze znakomitą blazą przez Gillian Anderson) – kobiety uświadomionej.
Postać psychopaty w serialu The Fall odbiega nieco od standardów – ani nie jest on wybitnie inteligenty i wewnętrznie skomplikowany, jak choćby Hannibal, ani nadmiernie uproszczony, nie ma na koncie stu ofiar, nie igra z ogniem. Jest zwykłym facetem, który normalnie żyje. Ma dom, żonę i kochane dzieci. Tyle tylko, że od czasu do czasu musi sobie kogoś przydusić. Dzieciństwo miał trudne, ale na początku tego nie wiemy (więcej szczegółów w sezonie trzecim).
Chyba przez to wszystko nasz psychopatyczny bohater robi się bardziej prawdopodobny, urealniony, a jednocześnie wcale nie wzbudza sympatii, nie nadaje się do idealizowania. Jego zbrodnie nie są ani wybitne, ani wyjątkowe. Są zwykłe. Takie jak on – zwyczajny, smutny facet, podszyty długo tłumionym popędem seksualnym i agresją.
Seks w The Fall pojawia się w kilku kontekstach, i to on wydaje się być wątkiem przewodnim, esencją serialu. Nie dlatego, że odcinki nim epatują – pojawia się raczej skąpo, prawie wcale, w paru na krzyż scenach. Ale to właśnie ludzka seksualność została wzięta pod lupę i naświetlona z kilku stron.
Uwagę zwraca oczywiście Stella. Mogłaby być równie prymitywna w swoich odruchach, co jej psychopatyczny antagonista, ale Stella przepracowała w sobie traumy i wynikającą z nich agresję. Panuje nad wszystkimi swoimi emocjami i to chyba jest kluczowe. Nie ulega instynktom, lecz wyzwala je wtedy, kiedy ma ochotę – poprzez swobodny seks, o którym sama decyduje.
Pełna empatii i współczucia do ofiar, jest równocześnie postacią najsilniejszą psychicznie ze wszystkich, nawet w porównaniu z mężczyznami. Obrazuje to ładna, wiele mówiąca scena z opętanym żądzą i bezsilnym względem niej nadkomisarzem, który usiłuje ją posiąść. Stella wali go raz, za to celnie w nos, mówiąc krótkie: “Dość”, a potem jakby nigdy nic zmywa mu krew z twarzy, jak małemu dziecku.
Serial jest niezwykle oszczędny, szczególnie w grze i wyrazie samej pani detektyw. Jej postać odsłania się bardzo powoli i trudno coś po niej wnioskować. Nie pokazuje swoich umiejętności, ale jeśli w całym pierwszym sezonie strzela, to tylko raz – na strzelnicy serią prosto w głowę i prosto w serce. Ani odrobinę nie stara się wzbudzić w widzu sympatii do siebie, jakby wręcz mówiła prosto z ekranu:
“Mam cię widzu gdzieś, jedyne co się liczy to ten idiota, co wciąż lata wolno po świecie”.
Słyszałam, że są ludzie, którzy nie lubią Anderson za tę rolę, ale ja ją uwielbiam. Nie mogę się doczekać trzeciego sezonu!
UPDATE, luty 2017. Bardzo dobry trzeci sezon, choć zdecydowanie wolny i bardziej psychologiczny niż kryminalny. Mocno, wręcz terapeutycznie skupiony na przemocy wobec kobiet i dzieci. I przede wszystkim na tym, jakie kręgi zatacza przemoc. Nie odkrywczo, za to interesująco przedstawiona zaraźliwa geneza zła. Mocne postaci kobiet, słabsze ale różnorodne mężczyzn. Wszystkie bardzo spokojnie i konsekwentnie przeprowadzone do końca zdarzeń.
Trudno podsumować, że serial The Fall to “normalne życie”, ale coś w tym jest. Jakby mało zmyślenia, a dużo rzeczywistości, zaobserwowanej w relacjach międzyludzkich. Co na co wpływa, jak kiedy i dlaczego. Co i kiedy ma znaczenie. I najważniejszy wniosek – bardzo musimy uważać na to, jaki ślad odbijamy na innych, naszych bliskich i dalekich.
Całej tej serii towarzyszyło silne podskórne napięcie, a trzeci sezon skończył się u mnie nocą koszmarów o jego psychopatycznym bohaterze, który próbuje mnie znaleźć i zamordować… Brr…