Renata Rusnak
  • STRONA GŁÓWNA
  • KULTURA
    • Ludzie
    • Podróże
    • Recenzje
    • Krótko
  • ROZWÓJ
    • Dylematy
    • Ekologia
    • Edukacja
    • Świadomość
  • ODŻYWIANIE
    • Miejsca
    • Produkty
    • Przepisy
    • Zdrowie
  • KSIĄŻKA
  • KIM JESTEM
  • KONTAKT

Renata Rusnak

  • STRONA GŁÓWNA
  • KULTURA
    • Ludzie
    • Podróże
    • Recenzje
    • Krótko
  • ROZWÓJ
    • Dylematy
    • Ekologia
    • Edukacja
    • Świadomość
  • ODŻYWIANIE
    • Miejsca
    • Produkty
    • Przepisy
    • Zdrowie
  • KSIĄŻKA
  • KIM JESTEM
  • KONTAKT
LudzieProdukty

Polscy serowarzy i sery, które smakują troską i miłością

written by Renata Rusnak 24 października 2015
Polscy serowarzy i sery, które smakują troską i miłością

Wczoraj na mojej ulubionej Lipowej w ramach Podwieczorku na Dwa Kieliszki cieszyliśmy się wizytą Tomka Strubińskiego, czyli pana Kozy Kaszubskiego. Jeśli ktoś orientuje się w tym, co robią polscy serowarzy, to bez wątpienia zna i sery od Kaszubskiej Kozy. Wszyscy miłośnicy polskich serów zagrodowych wiedzą, że można je spotkać na każdych ważniejszych targach. Można ich też spróbować w kuchniach niektórych polskich restauracji, bazujących na lokalnym produkcie.

Nie są jednak znane nikomu więcej, bo nie da się ich nigdzie więcej spotkać. Mimo iż są produktem z półki premium, którym powinny się szczycić polskie delikatesy. Dokładnie tak samo, jak w przypadku produktów wielu innych drobnych, ale najlepszych polskich serowarów, ulokowanych gdzieś na wsiach, na prowincji, skąd ludzie do pracy odpływają, a nie przypływają.

Deja vu mnie ogarnęło. Już któryś raz usłyszałam tę samą opowieść: chciałbyś podzielić się z innymi swoją wspaniałą robotą, ale nie przekroczysz pewnego pułapu ilościowego, bo zwyczajnie nie ma ci kto pomóc. Bo brakuje rąk do pracy. Nigdy za to nie brakuje kłód pod nogi ze strony samego państwa i rządowych ustaw, które działają przeciw naszym wytwórcom i rolnikom. Tego nigdy za mało.

Polscy serowarzy

Wczesnym latem na Lipowej gościli Wańczykowie i Komperdowie – najlepsi polscy serowarzy z krowimi serami i owczymi oscypkami. Obie rodziny z rekomendacją Slow Food Polska. Już wtedy odnotowałam sobie w głowie opowieść Wojtka Komperdy o tym, że na Podhalu nie ma ludzi do pracy. To znaczy ja to wiem, bo jestem z Podhala; dom moich rodziców od Komperdów dzieli dosłownie jedna przełęcz. Jak się na niej stanie to prawie można liczyć ich barany. I mimo iż wiem, uderzyło mnie to, co Wojtek powiedział: ma 54 lata i jest u siebie najmłodszym bacą. Najstarszy ma 65 lat i niedługo pewnie przestanie wypasać owce. A tak w ogóle to jest ich czterech.

U Wańczyków w dojrzewalni sera, jedna dziewczyna dzień w dzień przez sześć godzin przewraca sery na półkach. Ciężka, fizyczna praca, do której trudno namówić młodych ludzi, którym dziś tak bardzo się nie chce. Albo chce się, tylko nie wiedzą, że mogą, że powinni. Że im to honoru nie odejmie. Kończą swoje byle jakie studia z głową napakowaną motywacyjnymi bzdurami, że osiągną wszystko i zarobią miliony bez żadnego wysiłku od samego brylowania na salonach. Pakują się więc w różne abstrakcyjne branże, od dawna już zapchane po sufit, albo wpadają w korpo, w których są wysysani z całego życia, byleby gnieść się tam, gdzie ich zdaniem leży prestiż. A dziś – jak się mi coraz częściej wydaje – prestiż leży tam, gdzie pasja przeplata się z uczciwą pracą, skromnością oraz pokorą.

Kiedy wczoraj już po spotkaniu patrzyłam na Tomka Kaszubską Kozę, pomyślałam, że jest czarodziejem. Pracują na swoim gospodarstwie tylko w dwójkę z żoną nad 70 kozami, średnio po 12 godzin na dobę. Kiedy jest dobrze to pracują “tylko” 10 godzin, kiedy jest nawał to i 20. I tak dzień w dzień, świątek, piątek czy niedziela od wielu lat. I mimo to każdy kawałek sera, jaki Tomek brał do rąk, by go zapakować i sprzedać, dotykał z miłością, opowiadał o nim jakby to było jego ukochane dzieciątko. Wiecie jak takie sery smakują? Smakują miłością. Bo każda jedna koza u Strubińskich ma swoje imię i jest traktowana z miłością. Bo Tomek, stary i wielki chłop, kiedy wzruszająco opowiada o śmierci swojego koziołka to naprawdę płacze. Nawet przy ludziach, nawet parę tygodni po przykrym wydarzeniu.

Jak takie sery, które smakują miłością i porównać do tych anonimowych fabrycznych? Oczywiście się nie da. Ale też najprawdopodobniej nie da się ciągnąć na rynku pracy obecnego stanu rzeczy. W tej chwili największą blokadą dla rozwoju takich małych gospodarstw i producentów, czy wytwórców jest brak ludzi do pracy. Kto na wsiach lub w małych miejscowościach jest pracowity i ma głowę na karku, sam prowadzi własny biznes, albo dawno już wyjechał. A kto jest leniwy, do pracy się po prostu nie nadaje.

Sery tworzone z miłością

Często o tym piszę – lubię ludzi, którzy wytwarzają najwyższej jakości jedzenie, bo cechują ich właśnie skromność, pasja i ogromne oddanie temu, co robią. Czasu na brylowanie zwyczajnie brak. Chodziłoby jednak o to, żeby z czasem byli w stanie pracować mniej ciężko, żeby mogli zatrudnić dodatkowych pomocników, pracowników, którym też się będzie chciało. Żeby mogli bardziej zarządzać, uczyć, przekazywać Know How, niż zasuwać. Żeby kiedyś stali się producentami seniorami, firmującymi produkty, które są znane i rozpoznawane ze swej jakości, jak to bywa u ich kolegów za granicą.

Nie chodzi oczywiście o przejście z produkcją na masową skalę! Ale na to, by móc zrobić tyle, ile realnie się da bez spadku jakości, za to żeby się nie zarżnąć. Żeby zdążyć się nacieszyć efektami swojej pracy. Wszyscy by na tym zyskali, nie tylko polscy serowarzy i pozostali producenci dobrej żywności. To na pewno.

Choć chyba nie ma się co zamartwiać; wcześniej czy później młodzi ludzie będą musieli zacząć myśleć, jak wyjść z obecnej, patowej sytuacji na rynku pracy. Część z nich najpewniej zwróci się do starych zawodów, również ku rolnictwu i produkcji żywności. Jak na przykład trochę młodszy ode mnie Jarek Buczek z mojej wsi, który świadomie wybrał bacowanie; robią z żoną sery i tradycyjne przetwory. To się musi opłacić w dłuższej perspektywie, bo na dobrej jakości produkt i uczciwe jedzenie ciągle rośnie popyt. Polscy serowarzy również rosną w liczbę.

Ktoś, kto nie boi się pracy, zawsze znajdzie dla siebie pasjonujące zajęcie, niekoniecznie w korpo. Tymczasem niezłym rozwiązaniem na teraz byłoby, gdyby Polska zalegalizowała wreszcie pracę imigrantów na szerszą skalę. Potrzebujemy ich do wykonywania tych zawodów i czynności, których u nas nikt już nie chce się podjąć. Żeby i nam się lepiej od tego żyło, żeby nie marnował się potencjał małych gospodarstw rolnych.

Polscy serowarzy

Pszczółka z pyłkiem i czarnuszką, Piwosz długodojrzewający, drożdżowo-chmielowy, Kozidymek wędzony w dymie olchowym z ziołami i szyszkami. Degustowaliśmy również Kozią Rurę, Czyścioszka, Babkę z kozieradką i sławetną Pijaną Kozę, obłożona wytłoczynami owocowymi spod nalewek.

Degustacji serów Kaszubskiej Kozy towarzyszyły również Nalewki Mistrza Hieronima – absolutnie bezbłędne, pyszne jak świąteczna choinka i sensualne w każdym znaczeniu. Od zapachu przez strukturę i kolor do smaku i posmaku… Po prostu cudowne.

degustacjeLipowa 6Fpraca
1 komentarz
Renata Rusnak

poprzednie posty
Czy smartfony zagrażają komunikacji? Zmiany zachowania dopasowane do epoki
następny post
Zdumienie życiem i Adele 25

Może Cię zainteresować

Lalki Patryka Chwastka i Północny-Wschód

2 grudnia 2011

Dobra kawa na dobre życie. Prosty w obsłudze...

20 grudnia 2013

Magiczne Karpaty i Biotop Lechnica – zbieramy środki!

1 kwietnia 2015

Pieprzyć pestycydy, czyli o standardzie i jakości jedzenia

10 czerwca 2013

Slow to mój wybór. Wywiad dla Porcji Smaku

23 marca 2015

Portale randkowe opinia singielki. Życie w oparach absurdów

28 sierpnia 2015

Samotność rodzicielstwa i tęsknota za kobiecą dojrzałością

10 września 2014

August Osage County. Dramat, którego lepiej nie rozumieć

27 stycznia 2014

Sztuka w domu i na co dzień –...

17 lutego 2014

Meksyk mniej znany. Wieczór z Jeronimo Carrillo Olin

24 maja 2014

1 komentarz

Renata Rusnak 31 października 2015 - 15:19

ano, jest tutaj coś mądrego na powyższy temat…
(polecam również film biograficzny tej pani, Temple Grandin, niezwykła postać).

Reply

Napisz komentarz Usuń odpowiedź

MOJA KSIĄŻKA

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ

O MNIE

O MNIE

Renata Rusnak

rocznik 1974, blogerka, pisarka, tłumaczka literatury ukraińskiej. Inicjatorka wydarzeń kulturalnych i kulinarnych, propaguje samorozwój, świadome życie i odpowiedzialne wybory.

WIĘCEJ

Subskrybuj

Facebook Twitter Instagram

Instagram

No images found!
Try some other hashtag or username
Footer Logo

renatarusnak.com 2017

  • KSIĄŻKA
  • AUTORKA
  • RECENZJE
  • BLOG
  • KONTAKT
  • MEDIA
  • ZAMÓW