No dobra. Zrobiłam gęś. Dostałam od mamy, wsadziłam do zamrażarki i tak przeleżała już od jesieni. Coś synka ostatnio wzięło na sentymenty i z rozrzewnieniem wspominał o ostatnim pobycie w Norwegii, gdzie karmili go najlepszą na świecie jagnięciną. Ulitowałam się nad gęsią, co tam biedaczka będzie bezużytecznie leżeć w tej wiecznej zmarzlinie, niechże już się na coś przyda, skoro życie i tak straciła. Zwłaszcza, że próbowałam niedawno świetnej w swej prostocie gęsi od Lorków.
Nawet bez zastanawiania wiedziałam, że chcę ją połączyć z bobem, zrobiłam tylko jeden fakap – nie pomyślałam o skórkach. Wydawało mi się, że jak wrzucę bób na 2 godziny do piekarnika, to mi się ładnie roztopi na sos, którym przesiąknie gęś, tymczasem przecież miałam dość późny bób w twardych skórkach. Oczywiście w środku z bobu niewiele zostało, ale skórki jak były twarde i zwarte, takie zostały. Ok, przesadzam, jasne że ten bób w gęsi czuć i faktycznie ładnie się razem zgrały, gdyby jednak był obrany, albo choć przecięty na pół…
Gęś projektowałam tak, żeby na drugi dzień dało się zjeść na zimno w plastrach – na pewno przez noc zmieni smak. Czuć, że przyjemnie przesiąknęła słodkimi suszonymi owocami, których użyłam i nabrała miękkiego charakteru. O to mi w sumie chodziło.
Oczywiście czekanie ponad dwie godziny na jedzenie w piekarniku to trochę nie mój styl i nie mój nerw – zdążyłam w międzyczasie zjeść dwie dokładki ziemniaków z porem i brokułem. Ostatecznie myślę, że wyszło całkiem zacne, niezależnie od tego, że dla mnie najsmaczniejsze z mięsa były oczywiście brokuł z porem. Za to…
Przyszło moje dziecko po 20 ze szkoły muzycznej z kolegą i już w progu zakrzyknęło, że PODOBNO gęś jest! Bo kolega zadzwonił i powiedział. I wiecie co? To jednak jest przyjemne jak diabli, zobaczyć jak się własnemu synusiowi uszy trzęsą. Niech tam nawet i nad mięsem. W końcu nie jadł od tygodni, a obaj z kolegą i bób pochwalili bardzo i brokuł wsunęli ze smakiem i z dokładką.
Ach, właśnie zaglądnęłam do piekarnika – mięsa został jeden kawałek, nie wiem czy do jutra ocaleje, żebym sprawdziła na zimno…
Potrzeba:
- Jakieś pół gęsi. Ja miałam dwa uda z pałkami, a chciałabym to sprawdzić na piersi.
- 250 gr bobu.
- 5 liści kafiru. Kafir to taka roślina, da się kupić w tajskiej kuchni, albo przyprawach świata. W smaku podobna do trawy cytrynowej, choć dla mnie znacznie ciekawsza. Świetnie komponuje się z białą kapustą.
- Całą pomarańczę razem z wyszorowaną skórką (polecam organiczną).
- Garść hibiskusa, w sklepach zielarskich można kupić całe płatki na herbatę.
- Kilka kapeluszy grzybów.
- Garść suszonych organicznych moreli.
- Łyżkę suszonych borówek (nie wiem, czy dałabym świeże, chyba nie).
- kopiastą łyżkę posiekanego świeżego kopru
- Pół łyżeczki szarej soli,
- 2 łyżki Narszarabu (sos z granatów),
- Szklanka czerwonego wina.
Formuła jest prosta – okładasz gęś tym wszystkim, podlewasz do połowy wysokości mięsa winem i wodą i wkładasz na jakieś 2 godziny do piekarnika na 220 C.
Dobrze jest kontrolować poziom wilgoci. Jeśli mięso zetnie się, a warzywa i owoce zmiękną w wodzie, można całość przykryć folią i poddusić w ten sposób. Pod koniec można znowu odkryć i lekko przypiec z wierzchu. Jeśli chcesz szczuplej i zdrowiej, to zdejmij całą skórę i tłuszcz z mięsa – z taką ilością owoców i warzyw i tak będzie wystarczająco atrakcyjne.
Uwaga, smak słony słabo się w tym zestawie komponuje, dlatego nie przesól.
Osobno w jednym garnku ugotowałam ok 1,5 kg niedużych ziemniaków w skórkach z połową marchewki, łyżką świeżego kopru, paroma suszonymi pomidorkami, połową pora, i brokułem. Wszystko poza brokułem wrzuciłam razem; brokuł dodałam na ostatnie 5 minut gotowania, właściwie w połowie tylko zamoczony w wodzie (wiadomo, bo najbardziej lubię gotować w małej ilości wody – zrobię na niej jutro… coś).
#hipstery #jestjedzenie #niezdrowo
1 komentarz
Spróbowałam gęś na zimno. Smakowo w porządku, ale jest mi dziś ciężko, a dziecko, które z takim apetytem zjadło dwie porcje, zaspało dziś do szkoły 🙂
I tak jest za każdym razem po mięsie – ciężko. Piecze mnie żołądek i wcale nie jestem szczęśliwa. Gęś zdecydowanie też nie 🙂
#chrzanięmięso i to nie chrzanem 😛 #wolęstrączki #hipsterynadrzewo 😀 o, a co! 🙂
Za to bób z piekarnika w zalewie jak wyżej – fajny! Na zimno też. Next time BEZ gęsi.