Czy ja się starzeję?! Strażnicy Galaktyki podobali mi się lecz bez szału. Wróciłam z kina będzie 3 godziny temu, i dopiero teraz sobie przypomniałam, że pasuje coś napisać…
Powiem tak: ogląda się bardzo dobrze, wygodnie, bez bólu. Wszystko ładne i porządnie zrobione. Klasyczne mordobicie z lekkimi technicznymi mocami w kosmosie. W ogóle wszystko klasyczne, od bohaterów, przez światy, po konflikt.
Jak się ktoś naoglądał sajfaja, to będzie siedział z bananem na buzi i się cieszył kolejną bardzo dobrą powtórką z rozrywki. Ale tylko powtórką. Ani nic nowego, ani zostawiającego ślad, czy bodaj emocje. Nie ma tych wrażeń co z 5 Elementu, albo choćby Firefly czy Farscape, żeby tam o różnych 8 pasażerach czy Star Warsach nie wspominać, bo wstyd. Nie ma to też tej mocy co Avatar, no bo jednak co pierwsze porządne i widowiskowe 3D, to pierwsze. Co by zresztą nie gadać, Avatar fabułę miał lepszą. A z Marvelów mój nr to i tak X-Men, choć jak na Marvela, to film jest świetny.
Może to zresztą kwestia grupy wiekowej od 12 lat, a nie od 40? Kto wie. Słodkie głosy aktorów z intonacją jak ze Shreka jednak mnie irytowały – w oryginale oglądałam oczywiście, więc o tym mówię.
W każdym razie zobaczyć warto, a jak się ma dziecko to nawet trzeba. Z dzieckiem.