Jestem zdania, że ekologię należy rozpocząć od siebie. Ekologicznym jest się wtedy, gdy zadba się o swoje najbliższe otoczenie, w tym o siebie. Dbałość o siebie to jest stała uwaga poświęcona sobie, swoim reakcjom, nawykom, emocjom, myślom i – przede wszystkim – relacjom. Relacjom z bliskimi i obcymi, ze środowiskiem, z roślinami, zwierzętami, wodą, planetą. Ekologia obejmuje wewnętrzną harmonię i ład, promieniujące na zewnątrz i przejawiające się w kontaktach z innymi.
Puściły mi nerwy niedawno i parę razy zaklęłam sobie siarczyście przy znajomych. Kiedy przeprosiłam, kolega powiedział: “To było takie nieekologiczne”. No właśnie. Jak nerwy puszczają, to czuję się nieekologicznie, nieważne w jakiej sytuacji, w jakim przemęczeniu.
Ekologicznie czuję się wtedy, kiedy kontakt z innymi potrafię uczynić przyjemnym. Bardzo cieszy mnie, kiedy osoby, z którymi przychodzi mi się komunikować, również są wewnętrznie ekologiczne. Czasem jednak ma się do czynienia z ekologicznymi “mamrokami”. Mamrok to jest gatunek dość rozpowszechniony. Obejmuje zresztą różne niszowe projekty i środowiska, w tym ekologiczne, choć chyba nigdzie nie spotkałam tylu mamroków, co pośród wszelkiej maści doktorów i docentów.
Momrok, jak mówią u mnie na wsi, charakteryzuje się tym, że zwykle wygląda trochę jak ze śmietnika, wymięty, niedogolony, przyblakły, jego włosy są albo tłustawe, albo przydługie, albo przyprószone obfitym łupieżem, w najlepszym razie po prostu matowe i niezdrowe. Ogółem – przeterminowany. Mówi zawsze trochę niewyraźnie, mamrocząc przez przypsute zęby i nieświeży oddech, z jakiegoś powodu nieustannie przysuwając się bliżej i bliżej, za każdym razem, kiedy usiłujesz uratować swoje zmysły i aurę od porażenia bliskim kontaktem.
Mamroki czemuś uwielbiają wchodzić ludziom w biopole. Mamrocząc niewyraźnie, sądzą chyba, że zostaną lepiej zrozumiani, jeśli będą mówić z bliższej odległości. Najgorsze jednak jest to, że wszystko co mają do powiedzenia, mamroczą niesłychanie długo i dookoła, robiąc komentarz do komentarza komentarza, szczególnie, kiedy usiłują coś wcisnąć, sprzedać, czy dobrze się zaprezentować. W takiej rozmowie nie ma szans na krótką piłkę, szybkie ustalenia, ekonomię czasu, nie marnowanie powietrza. Najważniejszym zaś elementem każdego przemówienia mamroków jest dumne wyrecytowanie swojego nazwiska: “Nie wiem czy się już przedstawiłem, ale jestem Mamrok. James Mamrok”.
Oczywiście przedstawiłam tu skrajny przykład ekomamroka. Spośród innych typów, zbliżonych do ekologii wyróżnić jeszcze można ekogaduły, ekopierdoły i ekooszołomy. Oraz nieprzytomnych, totalnie oderwanych od rzeczywistości ekoidealistów, choć tych ostatnich zostawmy w spokoju, albowiem nie czynią krzywdy bliźniemu swemu, a jedynie sobie. Zawsze, kiedy patrzę na którąś z tych odmian, propagujących ekostyl życia, myślę sobie: no i jak ekologia może być popularna?
A gdyby tak ekologię zacząć od siebie, od wysprzątania śmieci w swojej głowie? Chaosu, natłoku, fałszu, nadmiernego entuzjazmu, skrajnych emocji, nerwów, kompleksów, złości, zawiści…? Gdyby tak spojrzeć na otoczenie swoje i zacząć od uporządkowania go? Gdyby zacząć myśleć o innych, o tym, jak się czują z nami, z naszym zachowaniem? Gdyby – no cóż – zadbać o swoje zdrowie i wygląd czy też wreszcie przestać mamrotać?