Renata Rusnak
  • STRONA GŁÓWNA
  • KULTURA
    • Ludzie
    • Podróże
    • Recenzje
    • Krótko
  • ROZWÓJ
    • Dylematy
    • Ekologia
    • Edukacja
    • Świadomość
  • ODŻYWIANIE
    • Miejsca
    • Produkty
    • Przepisy
    • Zdrowie
  • KSIĄŻKA
  • KIM JESTEM
  • KONTAKT

Renata Rusnak

  • STRONA GŁÓWNA
  • KULTURA
    • Ludzie
    • Podróże
    • Recenzje
    • Krótko
  • ROZWÓJ
    • Dylematy
    • Ekologia
    • Edukacja
    • Świadomość
  • ODŻYWIANIE
    • Miejsca
    • Produkty
    • Przepisy
    • Zdrowie
  • KSIĄŻKA
  • KIM JESTEM
  • KONTAKT
Miejsca

Bue Bue Pub w Rzeszowie – bardzo sympatyczna miejscówka

written by Renata Rusnak 29 maja 2015
Bue Bue Pub w Rzeszowie – bardzo sympatyczna miejscówka

Poprzedni tekst o refleksjach, wywołanych tradycjami kulinarnymi Podkarpacia tak naprawdę był pierwszym akapitem do aktualnego wpisu o Bue Bue Pubie i zaczynał się tym, że Rzeszów fajne miasto jest. Ale wyszło jak wyszło, czyli za długo tam i teraz nie mam dobrego wstępu tu, chyba że się powtórzę i napiszę, że Rzeszów mnie zaskoczył swoją urokliwością.

Wiem, że wykażę się tu maksymalnie stereotypowym, wyższościowym, większomiejskim myśleniem, ale sądziłam, a nawet byłam pewna, że Rzeszów to dziura zapadła, w której nic się ciekawego nie dzieje i w dodatku jest bardzo brzydko… Możecie mnie okrzyczeć, przepraszam, sama dwa teksty wcześniej pisałam, że Duda wygrał na prowincji, bo się nią Warszawka nie interesuje i jej nie zna.

No dobra, pewnie w stosunku do Krakowa dzieje się niewiele, podobnie jak niewiele dzieje się w Krakowie w stosunku do Nowego Jorku, Londynu czy Paryża, ale też nie ma co przesadzać. Miasto jest i ładne i zadbane i ciekawe, aż właściwie trudno mi było uwierzyć, że nie znajduje się w jakiejś Austrii.

Ach, i znowu te stereotypy, że jak coś fajne to na pewno zagraniczne, a nie na przykład z naszej pięknej przecież Galicji Zachodniej! Jakby mało było takich urokliwych miasteczek w tej części Polski… No dobrze. Kończę już tę własną kompromitację przed samą sobą, bo mój lokalny patriotyzm zaraz karze mi się publicznie pokajać i zacznie mi być oficjalnie wstyd. Wrócę więc do meritum, czyli do Bue Bue Pubu na rzeszowskim Rynku 7.

Kliknij, żeby powiększyć zdjęcia.

Kiedy jeździliśmy z Wawrzkiem Maziejukiem w kółko po ścisłym centrum w poszukiwaniu parkingu, bowiem w tym szczęśliwym mieście pojęcia nie mają, co to znaczą parkingi płatne w centrum, na którejś ścianie rzuciła mi się w oczy reklama z dużym napisem “Niech stanie się weekend. W środę”, “Bue Bue” i adres.

Nie bardzo było wiadomo, co to, ale jak weekend w środę, to pewnie jedzenie i picie. Zapamiętałam tę siódemkę, jako że prosta dla matematycznego analfabety, powiodłam nas tam i nagle naszym oczom ukazała się zaskakująco fajna miejscówka, jakiej nie powstydziłby się ani w Krakowie, ani w Wawie.

Jest jak lubię, czyli nowocześnie, ale z lekkim nawiązaniem do tradycji. Raz, że piwa rzemieślnicze i lokalne soki (choć WM burzył się, że “co to za lokalne, jak aż z Sandomierza!”, zamiast 15 kilometrów spod Rzeszowa ekologiczne Owocowe Smaki), dwa że w miarę spoko alkohole, choć nie do końca się im przyglądałam w samo południe (w ogóle nie zerknęłam na kartę win), trzy, że inteligentnie ograne “znane postaci hiostoryczne” i dobrze dopasowane cytaty m.in. z Hydrozagadki, jak słusznie rozpoznał WM.

Całość to bardzo dowcipne, dobrze zrobione wnętrze, rozlokowane z “powietrzem” w przestrzeni na parterze i w odmalowanych na biało, świeżych i przez to przestronnych piwnicach, w którym z ogromną przyjemnością “odkrywało mi się” kolejne zakamarki. 

Dużą zaletą lokalu jest to, że mimo iż ma bardzo spójny i w pewnym sensie powtarzalny dyzajn (nawet drzwi na zaplecze oznaczone są napisem “Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Ale nie ta”), to jednak wciąż zaskakujący. Nie ma w nim przeciążenia ani nachalności, jest przestrzeń i jest po prostu od progu sympatycznie. Lokal jest spory, z zakamarkami, z małymi urokliwymi salkami i ilość dowcipu na jeden metr kwadratowy rozkłada się całkiem proporcjonalnie. Śmiałam się szczerze przy każdym kolejnym napisie-grze słownej i obrazkowej, i nie mam zamiaru udawać, że to nieprawda. Idziesz, natykasz się na coś fajnego, wydaje ci się, że to już coś najfajniejszego, ale zaraz potem znowu jest fajniej. I tak przez cały czas.

Może i można się znudzić po jakimś czasie, ale to pierwsze wrażenie gry, żartu, zabawy i lekkości, podkreślone jasnymi ścianami chyba zostaje w człowieku na dłużej i trudno o nim zapomnieć. A może tylko jest bardzo w moim stylu i wtedy odczucie to jest subiektywne, a co za tym idzie uświęcone.

20150527_124153

O jedzeniu pisać nie ma za bardzo co, raczej znajdziecie tu ciepłe przekąski i jedną zupę, tyle tylko, że można się spodziewać, że was tam nie otrują. W miarę zacne i proste buły, burger jakiś i udawajki niby-że-meksykańskie, do bólu jednak spolszczone brakiem pikantności, fasoli i kukurydzy. Nie jest to ani smaczne, ani niesmaczne, po prostu można przekąsić na ząb coś ciepłego i pod piwo. Po północy, albo w samo południe jako przeczekajka zapewne niezastąpione.

Zdecydowanie fajniej byłoby te quazi-burritos i niby-quesadillas zamienić na fajnego miejscowego proziaka z tym samym wsadem, albo jeszcze lepiej z jakąś lokalną odmianą pysznego mielonego i nie udawać Meksyku, tylko okazać trochę dumy z Podkapracia.

Bue Bue usposabia do siebie dobrze, choć oczywiście najważniejsze jest to, jak się tam siedzi wieczorem na piwku, kiedy pełno ludzi. Trzeba by przyjść w tej porze dnia a raczej nocy i się w zacnym gronie zalkoholizować, skoro już takie jest jego główne przeznaczenie. W tej chwili moje ogólne wrażenie z jednorazowej, krótkiej wizyty jest bardzo swojskie, ja się tam poczułam dobrze. I na załogę też trafiliśmy miłą.

Wielkie gratsy dla projektanta/właściciela za taki przyjemny poziom dowcipu i stylistyczne dopieszczenie szczegółów!

PS. Zaliczyliśmy z przyjaciółmi późnojesienny wieczór 2015 r. w tym Pubie i było niezbyt miło. Obsługa jakby nieprzyzwyczajona do gości, a i klimat bardzo mało przyjemny, nieco wręcz mordowniany, choć nie chcę oceniać po jednym razie poza sezonem.

knajpylokalniepiwoPodkarpacie
0 komentarz
Renata Rusnak

poprzednie posty
Tradycje kulinarne na Podkarpaciu. Gdzie te smaki dzisiaj?
następny post
Tomorrowland, pozytywna poglądówka Disneya

Może Cię zainteresować

Dubiecko vs. Kombornia czy Kombornia plus Dubiecko?

31 marca 2016

Zenit i Enoteka Pergamin – dobry produkt regionalny...

22 stycznia 2016

Korek Eco Resto Bar – Po co nieeko...

12 marca 2012

Wesoła Cafe. Diabeł tkwi w szczegółach

5 sierpnia 2014

Warsztaty gruzińskiej kuchni i wina w Twoim Kucharzu

18 grudnia 2014

Knajpa z misją. Zbyt wysoki standard edukacyjny

21 kwietnia 2015

Casus Novej Krovy

31 stycznia 2014

Gruzińskie Klimaty coraz bliższe

3 kwietnia 2015

EkoMural na Lipowej

19 czerwca 2012

Jedzenie w Papuamu

12 listopada 2013

Napisz komentarz Usuń odpowiedź

MOJA KSIĄŻKA

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ

O MNIE

O MNIE

Renata Rusnak

rocznik 1974, blogerka, pisarka, tłumaczka literatury ukraińskiej. Inicjatorka wydarzeń kulturalnych i kulinarnych, propaguje samorozwój, świadome życie i odpowiedzialne wybory.

WIĘCEJ

Subskrybuj

Facebook Twitter Instagram

Instagram

No images found!
Try some other hashtag or username
Footer Logo

renatarusnak.com 2017

  • KSIĄŻKA
  • AUTORKA
  • RECENZJE
  • BLOG
  • KONTAKT
  • MEDIA
  • ZAMÓW