Bardzo ciekawego odkrycia dokonał mój syn wczoraj przez przypadek. Choć od wielu lat jest specjalistą od makaronów (których ja nienawidzę), nigdy w życiu nie gotował samodzielnie ziemniaków. Wczoraj go jakoś skusiło, zadzwonił, spytał jak zrobić, posłuchał jednym uchem, a potem wyszorował ziemniaki i w całości wrzucił do garnka.
Gotowanie całych ziemniaków powoduje, że stają się czarodziejsko słodkie i ziemniaczane, zyskują o wiele intensywniejszy smak, niż robione po bożemu, czyli przykrojone do równych kawałków w ćwiartki bądź połówki.
Dziś nawet specjalnie sprawdziłam, czy użył tych samych co ja, bo mam od swojego eko rolnika w dwóch odmianach. Nastawiłam więc przed chwilą własnoręcznie porcję z tego samego worka i faktycznie tak wychodzą. Gotowane w całości ziemniaki smakują znacznie lepiej, głębiej, niż te nawet nieobrane, ale przekrojone. Zachowują o wiele więcej smaku w środku, zamiast oddawać go do wody.
Oczywiście postarałam się uniknąć tego, co spotkało synkowe ziemniaki, które niezależnie od rozmiaru wrzucił do garnka na raz; posegregowałam ziemniaki pod względem wielkości i największe gotowałam 2x dłużej niż najmniejsze. Najprościej byłoby wybrać jedną wielkość na jeden garnek.
Nie do wiary, ale od wczoraj wieczór po uszy opychamy się ziemniakami. Mnie się udało “dojrzeć” awokado, a z awokado ziemniaki smakują najlepiej! Dodaję też zielonej pietruszki, młody zaś używa moich pomidorów ze słoika. Pyry są fantastyczne i od dziś już tylko tak je będę gotować, niezależnie od tego, że wodę spod i tak zawsze zużywam na zupy albo do podlewania kasz i ryżów…
Oczywiście mówimy o ziemniakach organicznych, bo nieorganiczne lepiej obierać. Jak już zyskacie pewność, że nie są napromieniowywane. I tak czy inaczej – organiczne czy nie, wszystkie oczka, kiełki i zazielenione skórki dokładnie wycinamy, jako szkodliwe dla zdrowia.
Ziemniaki zaś jeść trzeba, bo są fantastycznym źródłem skrobi, której bardzo potrzebujemy.
Linki informacyjne: Wykład dr Mcdougalla o skrobi oraz 20 ziemniaków dziennie przez 60 dni.