Moją ulubioną porą dnia ze wszystkich na świecie od dziecka pozostaje ta, w której jest już (za) późno. Wszyscy śpią, zza okien nie słychać niemal nic, jestem zmęczona i chcę spać, a w kuchni na ścianie tyka zegar. Tylko o tej porze go słychać, kiedy nie słychać nic więcej.
Zajmuje chwilkę, bym zrozumiała, co to za dźwięk, lecz za każdym razem witam go ciepłem w sercu i uśmiechem…
Może to dlatego lubię kłaść się spać ostatnia?