Kiedyś na zajęciach ze scenopisarstwa rozebraliśmy ten film Michaela Dudoka de Wita po jednym kadrze. Niesamowite rzeczy można zobaczyć, jak się zna symbolikę poszczególnych przedmiotów.
Tak sobie siedzę w ostatnich dniach i rozmyślam nad swoją Drogą. Trochę ostatnio latam jak ten mnich za rybą. Odpuszczam więc i muzy słucham, porządkuję. Wraca mi potrzeba zrobienia prostych rzeczy – przycięcia gałęzi w ogrodzie, wykoszenia trawy, przemalowania ścian, wyrzucenia śmieci.
Widzieliście kiedyś Męczeństwo Joann D’Arc Carla Dreyera, najlepiej z muzą Einhorna? 86 lat temu zrobiony, a siła nadal niesamowita. Słucham sobie właśnie.
Nic tak nie wycisza jak kontemplacyjna muza. Czasem słucham Wschodniej, a czasem naszej, Zachodniej.
Z trzech dróg otwierających się na rozdrożu znowu zrobiła mi się jedna. Wystarczy domknąć tamte, posprzątać po sobie i wkroczyć na prostą.