Mam kilka takich klasyków jeszcze z dzieciństwa, które zawsze mają smakować jednakowo pysznie, a jeśli tak nie jest, obrażam się na cały świat i cześć. Jednym z klasyków zawsze była grochówka na wołowych kościach.
Robiłam ją tak, że najpierw gotowałam 2 godziny kość wołową, potem dorzucałam połówki grochu i kawałek wołowego mięsa i gotowałam kolejne dwie godziny. Kiedy groch się rozpadał, doprawiałam majerankiem, ścierałam marchew, pietruszkę i selera, wkrawałam w kostkę ziemniaka, soliłam i to było to. Zawsze działało, i nieraz ratowało mnie ukojeniem w szczególnie zszargane nerwami dni. Pewnie dlatego, że smak kojarzył mi się z babcią, spokojem i domem.
Długo już nie gotowałam grochówki, i pewnie długo jeszcze bym się za jej zdrowszą modyfikację nie wzięła, bojąc się zburzyć swoje zaciszne wspomnienia, gdyby nie to, że w Karmie podali mi krem z grochu. Zjadłam go do końca, ale z pewnym smutkiem. Tak bardzo nie było w nim tego czegoś czarodziejskiego, co wkładała tam moja babcia.
I tak leżał mi w szafce groch i czekał na jakieś zmiłowanie. Wyjęłam go wczoraj, namoczyłam i dziś ugotowałam. Zupełnie bez potrzeby bałam się zbeszczeszczenia świętości mojej osobistej grochówki. Naturalnie wyszła nieco inna, ale przecież świetna. Smak grochówki, jak się okazało, kryje się w dobrze ugotowanym grochu, nie zaś w kościach wołowych…
Potrzeba:
- 400 gr grochu łuskanego,
- 2 średnie pietruszki,
- 1/2 selera,
- 2 średnie marchewki,
- 4 ziemniaki,
- 2 cebule,
- 1/2 pora,
- łyżka suszonego majeranku, albo pół pęczka świeżego,
- ćwiartka cytryny,
- opcjonalnie łyżeczka miso (fermentowana słona soja z ryżem, można użyć sos sojowy),
- kawałeczek, 1/4 lub mniej skórki pomarańczy (w ostateczności cytryny),
- nierafinowana szara sól do smaku.
Wykonanie:
- Namoczyć na noc albo dłużej groch, rano wylać wodę, zalać nową.
- Nastawić groch w świeżej wodzie, dolać wody jeśli się wygotuje, ale grochówa musi być gęsta.
- Dodać kilka całych gałązek świeżego majeranku lub łyżeczkę suszonego.
- Dodać kawałeczek skórki pomarańczy (można użyć z cytryny), gotować 2 godziny w garnku, albo godzinę w szybkowarze. Groch powinien się rozpadać.
- Posiekać drobno cebulę i podwędzić ją osobno na patelni bez tłuszczu, podlewając wodą, dodać.
- Posiekać pora, dodać.
- Pokroić ziemniaki w cienkie plastry, albo kostkę, dodać
- Zetrzeć na tarce marchewkę, pietruszkę i seler, dodać.
- Dodać jeszcze kilka gałązek majeranku lub drugą łyżeczkę.
- Opcjonalnie dodać łyżeczkę miso, lub łyżkę sosu sojowego.
- Posolić leciutko lub wcale.
- Gotować aż warzywa będą dobre, skropić sokiem z cytryny, wymieszać.
Jeśli w trakcie gotowania skórka zaczyna dominować, znaczy, że było jej za dużo, trzeba ją usunąć z garnka. Zachować jednak, bo może do końca gotowania smak zniknie, wtedy trzeba na chwilkę znowu ją dorzucić. Tak czy inaczej, należy wyjąć ją po skończonym gotowaniu, nie zostawiać w garnku.
Smak wyszedł wyraźnie grochowy, majeranek trochę się schował, ale bez niego na pewno groch nie byłby sobą. Zupa uzyskała smak bardzo naturalnej słodyczy, przypuszczalnie z marchewki, jednak dzięki cytrynie i skórce dostała też świetnej świeżości. Nic nie straciła na swojej kojącej sycącej, satysfakcjonującej właściwości, wprost przeciwnie – zyskała delikatną nutę ekscytacji, podróży, niespodzianki. Z całą pewnością sprawia przyjemność. Bardzo polecam.
Można tu dodać suszonego grzyba, na pewno się zharmonizuje.
14 komentarzy
No proszę, dalej lejesz miód na moje serce prostotą smaków 🙂 p.s. jaki sos sojowy kupić?
Najlepiej z niemodyfikowanej soi i niskosodowy (mało soli). Organiczne z założenia powinny być niemodyfikowane. Sosy sojowe dzielą się na różne odmiany, z których każda smakuje inaczej, warto poszukać “swojego” sosu. Ja dość lubię Tamari, ale tylko niektórych firm. Ten jest 100% soi, bez zboża. Za sos, podobnie jak za ocet warto zapłacić, bo tradycyjnie fermentuje się go około 2 lat, a to, co jest w sklepach, jest przyspieszane chemicznie. Nie tylko źle smakuje, ale i szkodzi.
moja ulubiona zupa, ugotuję jutro 🙂
czekam na relację! 🙂
renata, no i nie pomogłaś… 😉 myślisz, że po tym, co przeczytałam, to ja już sobie od razu dobry sos kupię? Kuuup mi proszę taki dobry, proszę, proszę, kuup! Kuuuupiisz? 🙂
O dżii! nie, nie kupię 🙂 ale pomogę ci przeczytać etykietki w sklepie 🙂
Przyszedł do kuchni mój współlokator, który ma ciągłego hejta na punkcie mojego jedzenia ;D i wziął całą michę zupy, nasypał soli i mówi że dooobra 😀 Ale słuchaj tego! Przychodzi do mnie teraz i mówi “Piotrek zajebsita zupa! Ja Ci będę płacił, a Ty mi rób te zupy, jaka ona sycąca jest i może w końcu schudnę!” A rzeczywiście zajebista wyszła 😀 Miałem już ugotowaną fasolę białą, zainspirowałem się tą grochówką i oparłem się na tym co napisałaś. Ale zajebista. Wiem dlaczego! Bo podsmażyłem cebulę z majerankiem, to nadaje taki super posmak. Na koniec wtarłem jeszcze buraka, seler i dodałem moich ulubionych pieczarek! Przy podsmażaniu cebuli dosypałem odrobinę siemienia lnianego i mi cebulka nie przywarła.
piękny! 🙂
fasola z majerankiem i cebula to 100% pewna kompozycja.
Strasznie lubię TWOJE jedzenie, bo robisz dokładnie to, o co mi chodzi – szukasz swoich ścieżek i smaków, tylko czerpiąc inspirację z moich ogólnych wskazówek 🙂 Gotowanie Intuicyjne!
Robiłam ostatnio podobną zupę, tylko jeszcze z kuminem i papryką wędzoną (sprytnie zastępuje smak wędzonego boczku 😉 )
done. dzięki.
Wędzona papryka! zapomniałam o niej, a mam fajną, bardzo ostrą, węgierską.
Używasz całych ziaren grochu?
Ja zawsze robię z połówek, ale zawsze mam dylemat: moczyć, czy nie. Wg instrukcji na opakowaniu, nie trzeba, ale jakoś im nie ufam 🙂
Poza tym, że właśnie używam połówek, to bardzo podobnie gotują grochówkę. Czasem na koniec dodaję wędzoną paprykę.
Pozdro!
czasem używam całych, ale wolę połówki, bo mi lepiej smakują i krócej się gotują. Połówki są jak czerwona soczewica, czyli ołuszczone, teoretycznie nie trzeba ich namaczać. ja różnie, jak mam czas to moczę 4 godziny, jak nie, to nie. cały groch moczę na noc.
wygląda pysznie, muszę wypróbować! Szczególnie, że kocham wege kapustę z grochem(genialna w swojej prostocie-kapusta kiszona, groch, kminek, sól, zero tłuszczu; trzeba znaleźć własne proporcje. Nawet mięsożercy za nią szaleją!)
Ten blog jest tak ciekawy, że chyba w wakacje przeczytam go od deski do deski 🙂 Lubię czytać przemyślenia osób, które żyją wg własnych reguł, nie chcą brać udziału w wyścigu szczurów, dbają o psychikę… też staram się tak żyć 🙂
dzięki 🙂 zapraszam też na drugi blog, jestnaturalnie.pl 🙂 też o tym jak funkcjonuję w pozostałych obszarach życia 😉